Recenzja filmu

Jedna ręka nie klaszcze (2003)
David Ondříček
Jiří Macháček
Ivan Trojan

"Jedna ręka nie klaszcze", ale brawa się należą

"Jedna ręka nie klaszcze" to film bez wątpienia dziwny. Tylko od odbiorcy zależy, na ile będzie chciał wejść w szalony świat, jaki przedstawia. Trudno jest wobec niego pozostać obojętnym, bo
Jeśliby zebrać razem przemyt orłów, czeski półświatek, toksyczną matkę, grzybki halucynogenne, problemy rodzinne, zabawny program rozrywkowy, transseksualizm, zoofilię, grupkę ludzi, Hitlera ijedną sztywną rękę, wsadzić to wszystko do wielkiego worka, zawiązać izakopać w ogródku pod płotem przy pełni księżyca, a po miesiącu odkopać iotworzyć, to nie stanie się nic. A jednak z takiego dziwnego wora David Ondříček sobie tylko znaną metodą stworzył film, który jest równocześnie niezwykle dosłowny iszalenie absurdalny. Bardzo trudno po obejrzeniu go powiedzieć, jakie odczucia w nas wywołał, ponieważ podczas seansu widz zmuszony jest do przyjęcia na siebie ogromnego ładunku różnych emocji – radości, smutku, żalu, strachu iobrzydzenia – dzięki którym film bezspornie zasługuje na miano niezwykłego.

Czeska produkcja z 2003 roku opowiada historię Standy (w tej roli znany z "Samotnych", Jiří Macháček), mężczyzny wrobionego wprzemyt orłów. Po wyjściu z więzienia dostaje propozycję otrzymania za swoje milczenie sporej sumy pieniędzy, jednak w transakcji przeszkodził mu Ondrej (Marek Taclík), niedawno poznany iświeżo zwolniony ochroniarz. Obaj panowie postanawiają odkryć, dlaczego wegetariańska restauracja nielegalnie sprowadza do swojej piwnicy rzadkie gatunki zwierząt, a jej struktura niepokojąco przypomina zorganizowaną grupę przestępczą. W zdobyciu celu chcą pomóc im dwie dziewczyny, a jak się z czasem okazuje, wszyscy bohaterowie są ze sobą w jakiś sposób powiązani, jakby znajdowali się wewnątrz pajęczej sieci. Przez dużą część filmu mamy wrażenie, że Standa jest ciągle zmuszany przez innych do działania, podczas gdy sam wolałby odciąć się od całej tej historii imieć święty spokój. Jednak w ten sposób film pokazuje odbiorcom, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy uwikłani w pewną sieć zdarzeń iludzi, która wpływa na nasze postępowanie. W naszej interpretacji utwierdza nas fakt, że po czasie widać coraz wyraźniej, jak bardzo postaci oddziaływają na siebie.

Warstwa komediowa filmu koncentruje się głównie wokół kreacji nieporadnych bohaterów postawionych w absurdalnych sytuacjach. Jednak bywają momenty, w których widz jest zdziwiony lub nawet przestraszony swoim śmiechem. Reżyser połączył w fabule dowcip z niepodpowiedzianym dramatem, który za nim stoi. I chociaż śmieszy nas niezwykle krótka scena łóżkowa Zdeneki (Ivan Trojan), głównego szwarccharakteru, ijego żony, Sandry (Klára Pollertová), to ciągle zastanawiamy się, czy jej frustracja nie jest powodem, przez który tak opresyjnie sprawuje opiekę nad swoimi dziećmi ijaki wpływ ich problemy małżeńskie miały na potrzebę wykreowania się w umyśle Zdeneki nadczłowieczego alterego? Bardzo dużo jest w filmie przedstawionych sytuacji, które nas bawią, jednak równocześnie zawierają w sobie element obrazoburczy, przez który zastanawiamy się, czy to, co przed chwilą zobaczyliśmy rzeczywiście było zabawne, czy stanowiło już pogwałcenie pewnego tabu.
Nie sposób pominąć w recenzji dobitności filmu, jego niedwuznaczności, która wprawia widzów w niemałe zdziwienie. Odsłaniając rąbek tajemnicy, można przypomnieć chociażby scenę wywiadu, kiedy to ojciec Martiny (w którego wcielił się Vladimír Dlouhý), aby pokazać, że nie ma do ukrycia przed telewidzami, wstaje irozbiera się do naga. Przyzwyczajeni jesteśmy do (można by rzec) hollywoodzkich scen nagości, w których to zazwyczaj kobieta, stojąc tyłem do kamery, pokazuje się bez ubrań, tak że widać jej gołe plecy, a czasami nawet pośladki. I takiej samej magii kina, gry pewnym niedomówieniem oczekujemy również oglądając ten film. W rzeczy samej, początkowo kamera skupia się na tyle aktora, jednak po chwili, kiedy zdążyliśmy już pomyśleć, że reżyser pozostanie przy amerykańskiej konwencji pokazywania negliżu, punkt patrzenia kamery się zmienia, a nas zaskakuje niekinowy, może wręcz nieprzyzwoity sposób w jaki widzimy nagiego człowieka. Reżyser wyraźnie kpi z naszych filmowych przyzwyczajeń, kiedy pokazuje nam obrazy w sposób niezwykle naturalistyczny.

"Jedna ręka nie klaszcze" to film bez wątpienia dziwny. Tylko od odbiorcy zależy, na ile będzie chciał wejść w szalony świat, jaki przedstawia. Trudno jest wobec niego pozostać obojętnym, bo zostawia w głowie zamęt, nad którym nie da się od razu zapanować. Zdecydowanie nie można potraktować go jak lekkiej komedyjki, bo taki odbiór zabiłby całą jego istotę. Jeśliby film ten naprawę był workiem, to sięgając do niego za każdym razem można by było wyciągnąć coś innego, inny problem, motyw który nas zaskoczy. Dlatego warto przyjrzeć się tej produkcji isamemu odpowiedzieć sobie na pytanie, czy na końcu ma się ochotę klaskać, czy wpierw jesteśmy zmuszenie zaangażować chociaż jedną z naszych rąk do złapania się za głowę.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czeskie kino ostatnich lat, szczególnie komedie obyczajowe, cieszy się w Polsce niesłabnącym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones